[815] Recenzja: Jedyne ocalałe – Riley Sager

0 | Skomentuj

„Nie zmienisz tego, co się stało. Jedyne, na co masz wpływ, to jak sobie z tym poradzisz”, czyli Riley Sager powraca z kolejną powieścią.


Riley Sager to autor kilku książek, które na pewno kojarzycie, chociażby z okładek. Jedyne ocalałe to dla mnie drugie spotkanie z twórczością Sagera (wcześniej czytałam tylko Zamknij wszystkie drzwi). Opis tej książki był naprawdę zachęcający i postanowiłam skusić się na tę opowieść.


Quincy Carpenter jest jedną z nich – ocalałą. Przeżyła koszmar, który na zawsze odcisnął na niej piętno. Przetrwała masakrę, do której doszło tamtego lata. Wszyscy jej przyjaciele zginęli, jej udało się uciec.
Natychmiast stała się członkinią klubu, do którego nikt nie chciałby należeć – grupy dziewczyn nazywanych w mediach „ocalałymi”. Znajduje się wśród nich Lisa, która jako jedyna z dziesięciu dziewczyn przeżyła atak psychopaty na akademik; Samantha, której udało się uciec podczas tragedii w motelu Nightlight Inn; a teraz także Quincy, która cała we krwi uciekła z Pine Cottage, gdzie z piątką przyjaciół spędzała weekend. Każda z nich próbuje na nowo ułożyć swoje życie, zapomnieć o koszmarze, który zmienił je na zawsze.
Obecnie Quincy nieźle sobie radzi – może nawet świetnie, głównie dzięki przepisanym przez psychiatrę lekom. Ma troskliwego chłopaka Jeffa, piękne mieszkanie, prowadzi popularny blog cukierniczy oraz może liczyć na wsparcie Coopa – policjanta, który przed dziesięcioma laty uratował jej życie. Umysł nie pozwala jej przypomnieć sobie wydarzeń tamtej nocy; przeszłość została wymazana.
Mimo wysiłków mediów ocalałe nigdy się ze sobą nie spotkały. Aż do momentu, gdy jedna z nich została znaleziona martwa w swojej wannie. Wtedy Samantha pojawia się na progu mieszkania Quincy i za wszelką cenę próbuje obudzić wspomnienia dziewczyny z tamtej nocy.
Kiedy na jaw wychodzą nowe szczegóły związane ze śmiercią Lisy, zaczyna się wyścig z czasem. Quincy próbuje oddzielić prawdę od kłamstw Samanthy, uniknąć podejrzeń policji i nagabywań dziennikarzy oraz przypomnieć sobie, co naprawdę wydarzyło się w Pine Cottage. Ma niewiele czasu, zanim to, co zaczęło się przed dziesięcioma laty, znajdzie swój straszliwy finał. W końcu gorsze od bycia ocalałą jest bycie martwą…



Ta książka ukazała się już jakiś czas temu (w 2018 roku) i możecie kojarzyć ją pod tytułem Ocalałe. Akcja toczy się nieśpiesznie, a czasami wręcz stoi w miejscu, co niektórych może nudzić. Autor zastosował w swojej książce schematy znane z innych powieści i filmów tego typu. Napięcie budowane jest bardzo powoli. Jedyne ocalałe to debiut autora i niestety czuć to w powieści. Jakoś nie potrafiłam się wgryźć w opowiadaną historię. Bohaterowie byli mi obojętni — zachowywali się niezrozumiale. Sam początek historii jest dosyć nużący i przez większość książki nic się nie dzieje. Miejscami opisy były zbyt długie i po prostu zbędne — stanowią zapychacz akcji.



Chyba oczekiwałam czegoś więcej po tak popularnym autorze. Jedyne ocalałe to thriller jakich wiele, nie wyróżnia się niczym oryginalnym. To książka, którą szybko się czyta, ale i równie szybko się o niej zapomina. Dostarczy kilku godzin rozrywki, ale nic ponadto. Oczekiwałam lektury z dreszczykiem. Tutaj horroru brak, a fabuła jest ślamazarna. Autor miał pomysł na fabułę i naprawdę były momenty, kiedy to nie mogłam się oderwać od niej. Jednak czegoś mi tutaj brakuje. Muszę przyznać, że Jedyne ocalałe mnie rozczarowały. Czytałam wiele pozytywnych opinii o twórczości tego autora — może jeszcze skuszę się na jakąś inną książkę Sagera. Zamknij wszystkie drzwi też nie była arcydziełem, to jednak podobała mi się bardziej. Sprawdźcie sami, czy to thriller dla Was. 



Ilość stron: 458
Wydawnictwo: MOVA

Za możliwość przeczytania tej książki dziękuję Wydawnictwu Mova  ;)
















[814] Recenzja: Insomnia – Sarah Pinborough

0 | Skomentuj

 „Nie bądź zgorzkniała. Trzeba sobie radzić z tym, co daje nam los. Nie można tego zmienić”, czyli paranoja i psychoza.


Sarah Pinborough to autorka wielu książek, ale ja do tej pory jakoś nie miałam ochoty sięgnąć po jej twórczość. Widząc w zapowiedziach Insomnia, postanowiłam dać jej szansę. Myślę, że wielu z was kojarzy jej poprzednie powieści, takie jak I niech zginę, Ta druga czy też Co kryją jej oczy. Sam opis zwiastował intrygujący thriller psychologiczny.


Emma desperacko pragnie odciąć się od przeszłości, więc skrzętnie ukrywa przed bliskimi traumę z dzieciństwa. Jednak nagle zaczyna cierpieć na bezsenność, a w ciągu dnia zdarzają jej się chwile, których później nie pamięta – dokładnie to samo przytrafiało się wcześniej jej matce. Czy faktycznie ma szaleństwo we krwi, tak jak twierdziła jej matka? Czy w chwilach braku kontaktu z rzeczywistością może skrzywdzić swoją rodzinę? Czy naprawdę traci zmysły? Tylko dochodząc do prawdy o bolesnej przeszłości, będzie w stanie znaleźć odpowiedzi dotyczące swojej teraźniejszości.

„INSOMNIA” to niepokojąca i zagmatwana powieść, której nie można odłożyć nawet na moment. Sarah Pinborough po mistrzowsku buduje napięcie, fundując fankom i fanom thrillerów psychologicznych satysfakcjonujący rollercoaster.


Nasz główna bohaterka, Emma, to kobieta, której nic nie brakuje. Ma świetną pracę, spełnia się jako żona i matka. Jednak jej przeszłość wcale nie jest zbyt kolorowa. Powoli odkrywamy, co ją kiedyś spotkało — autorka dawkuje informacje, trzymając tym samym czytelnika w napięciu. Emma zaczyna cierpieć na bezsenność i boi się, że skończy tak jak jej matka (która trafiła do zakładu zamkniętego). Kobietą targają różne emocje i nie jest już w stanie stwierdzić, co jest tak naprawdę rzeczywistością.



Insomnia to książka, w której trudno jest komukolwiek zaufać (a może i lepiej tego nie robić). Pełno w niej paranoi i psychozy, która otacza nas z każdej strony. Nie brak tutaj także uczucia niepokoju czy też dreszczyku emocji. Można poczuć tę niepokojącą atmosferę, towarzyszącą naszym bohaterom. Autorka powoli odkrywa kolejne zakamarki ludzkiego umysłu.




Jednym z minusów (który zaważył u mnie na odbiorze tej książki) jest jej nijakie zakończenie. Akcja momentami była nieco nudnawa i zbyt powolna, co wybijało z rytmu. Niektóre wątki są poprowadzone dosyć stereotypowo, a sama fabuła jest nieco nierealna. Emma wielokrotnie mnie irytowała swoim zachowaniem — nieomylna, rozchwiana, rozgrymaszona. Jakoś kompletnie nie mogłam jej polubić. Insomnia zostawiła u mnie uczucie niedosytu — spodziewałam się jakiś większych zwrotów akcji. Jeśli lubicie thrillery psychologiczne, to śmiało możecie po nią sięgnąć. Pomimo kilku wad dostarczyła mi kilku godzin rozrywki, a sama historia zbiera wiele pozytywnych recenzji.


Ilość stron: 384

Wydawnictwo: W.A.B.


Za możliwość przeczytania tej książki dziękuję wydawnictwu W.A.B.  ;)

[813] Recenzja: Asystentka złoczyńcy – Hannah Nicole Maehrer

1 | Skomentuj

„Nie chciała zostać czarnym charakterem, ale kiedy człowiek przez całe życie wypatruje słońca, w końcu zaczyna tęsknić za deszczem”, czyli klasyki animacji przerobione na książkę.


Asystentka złoczyńcy to pierwszy tom serii o tym samym tytule autorstwa Hannah Nicole Maehrer. Jest to debiut literacki tej autorki. Do zapoznania się z jej twórczością zachęcił mnie opis — liczyłam na lekturę, która pozwoli oderwać mi się od problemów życia codziennego, przy której nie będę musiała zbyt dużo myśleć. Czy Asystentce złoczyńcy to się udało?


ASYSTENT POSZUKIWANY: Znany, wysokiej rangi złoczyńca poszukuje lojalnego, rozważnego asystenta. Nieokreślone obowiązki biurowe, pomoc w kreowaniu przypadkowego chaosu, terroru i innych mrocznych rzeczy. Dyskrecja obowiązkowa. Doskonałe benefity.
Evie Sage ma na utrzymaniu całą rodzinę, stałe zatrudnienie jest więc w jej sytuacji wręcz niezbędne. Nic więc dziwnego, że przyjmuje ofertę pracy od najniebezpieczniejszego złoczyńcy w całym królestwie Rennedawn… tym bardziej że szef – mimo wybuchowego temperamentu – jest wyjątkowo seksownym facetem.
Mija czas, a Evie przyzwyczaja się do zwisających z sufitu odciętych głów, zwłok na biurku i wdeptywania w zabłąkane gałki oczne w najmniej spodziewanych miejscach. Sielanka nie trwa jednak długo – dziewczyna zaczyna podejrzewać, że wielkiemu złoczyńcy grozi jeszcze większe niebezpieczeństwo. Asystentka Złego postanawia dowiedzieć się, kto sabotuje jego działania, i odpłacić sprawcy pięknym za nadobne. Jest gotowa zrobić naprawdę wszystko, by rozwiązać zagadkę… nawet jeśli będzie to wymagało od niej pewnych poświęceń…



Owszem, jest to książka napisana przyjemnym, plastycznym językiem z ciętym i czarnym poczuciem humoru. Asystentka złoczyńcy to opowieść porównywana do znanych filmów animowanych takich jak Zaplątani czy też Shrek. Jest podobnie skonstruowana i można zauważyć, że Hannah Nicole Maehrer wzorowała się na klasykach animacji (sama we wstępie wspomniała o rodzicach, którzy opowiadali jej bajki). Książka wciąga od pierwszych stron i pochłania baśniowym światem. Jednak fabuła jest dosyć przewidywalna, a akcja toczy się dosyć monotonnie. Moim zdaniem całość jest nieco za długa (książka liczy sobie ponad 500 stron — spokojnie można byłoby ją skrócić do 300 stron i niewiele by ona na tym straciła). Główna bohaterka jest naiwna, niedojrzała, roztrzepana i niewinna. Czasami jej zachowanie może irytować. Cała opowieść skupia się głównie na relacji Evie ze Złym i ich przypadkowym spotkaniom oraz dogryzaniu sobie.



Szkoda, że autorka nie pokusiła się bardziej rozbudować tutaj stronę magiczną swojego świata. Niewiele wiemy o funkcjonowaniu królestwa, magicznych stworzeniach czy też o samej magii. Nie wiemy właściwie też, dlaczego Zły jest zły (za mało jest scen, byśmy mogli wywnioskować, że jest on wcieleniem diabła). Jeśli przymrużymy oko na kilka tych kilka wad, to możemy miło spędzić czas z tą książką.

To jedna z tych pozycji, podczas których nie trzeba wiele myśleć. Szybko się ją czyta. Nie jest to nic oryginalnego, ale nada się na comfort reading. Historia urocza, nieco głupiutka, w stylu bajek Disneya. Asystentka złoczyńcy to początek serii. Jestem ciekawa, co autorka zaserwuje nam w drugim tomie. Jeśli szukacie książki na relaks, to ta na pewno się sprawdzi.


Ilość stron: 512
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka



Za możliwość przeczytania tej książki dziękuję Prószyński i S-ka ;)






[812] Recenzja: Noce aż po wieczność – Małgorzata Wilk

0 | Skomentuj

„Nie mogę zabrać ci twoich dni, życia i słońca. Jestem szczęściarzem, że mam twoje noce, to musi mi wystarczyć”, czyli finał dylogii o warszawskich wampirach.


Małgorzata Wilk debiutowała w tamtym roku z książką Noce za nocami. To była dla jedna z moich ulubionych powieści 2023 roku, dlatego nie wahałam się przed sięgnięciem po Noce aż po wieczność.


Kiedy Ruta została asystentką Nikifora, nie spodziewała się, że książę wampirów okaże się aż tak… wkurzający. Uroczy krwiopijca w różowych botkach i ze stadem psiaków u boku ma też mroczną stronę – w nadnaturalnym świecie znany jest jako potężny władca, który rządzi twardą ręką i nie boi się wymierzać sprawiedliwości według własnych zasad. Ruta zaczyna wątpić, czy jej miejsce jest u boku księcia, ale wtedy Nikifor znika, a wszystkie ślady prowadzą do pełnych niebezpieczeństw Włoch.
Ruta postanawia uratować szefa, ale takiej misji nie da się wykonać w pojedynkę. Do Florencji udaje się wraz z oddanym przyjacielem Feliksem i jego ukochanym, zrzędliwym wampirem Fryderykiem. Żeby odkryć, co się stało z Nikiforem, drużyna z Warszawy będzie musiała pokonać wiele przeciwności. Prócz toskańskich wampirów i skomplikowanej krwiopijczej polityki na przeszkodzie staną im też… własne uczucia.
We Włoszech każde z nich będzie zmuszone zmierzyć się z pytaniem, którego dotąd bali się sobie zadać: Co ich czeka, jeśli wspólne noce nie będą trwały aż po wieczność?



Akcja Nocy aż po wieczność przenosi nas cztery lata do przodu od wydarzeń znanych nam z Nocy za nocami. Poznajemy tutaj asystentkę Nikifora, Rutę, która jest milczącym cieniem swojego szefa. Nie wyróżnia się niczym i właściwie nie miała w planach pozostawać z księciem wampirów na długo. Z drugiej strony mamy Nikifora, który udaje się do Florencji i słuch po nim zanika. Nasza warszawska grupka musi teraz zjednoczyć siły, by odnaleźć swojego przyjaciela. Powraca główna para z poprzedniej książki — Felix oraz Fryderyk. Nasi bohaterowie muszą zachować czujność, ponieważ mieszkańcy Florencji nie należą do najłatwiejszych towarzyszy.




Noce aż po wieczność to urocza, ciepła i typowo młodzieżowa historia, która umili wam kilka wieczorów. Dla mnie jest to kolejna książka na mojej liście comfort book. Nie raz wywołała u mnie uśmiech i naprawdę z przyjemnością czytałam kolejne rozdziały. Polubiłam wykreowanych przez autorkę bohaterów już od pierwszego tomu. Akcja toczy się dosyć spokojnie, a sam język autorki sprawia, że książkę czyta się błyskawicznie. Napięcie rośnie z każdą kolejną stroną. Praktycznie do samego końca nie wiemy, gdzie tak naprawdę jest Nikifor.



Noce aż po wieczność to dobra kontynuacji Nocy za nocami. Jest to także świetne zakończenie tej dylogii. Będzie to jedna z moich ulubionych serii. Jeśli szukacie lekkiej i niezobowiązującej lektury, która sprawi, że nie raz się uśmiechniecie, to Noce aż po wieczność sprawdzą się idealnie. Jestem szalenie ciekawa kolejnych książek Małgorzaty Wilk, ponieważ autorka ma wielki potencjał i mam nadzieję, że wkrótce dostaniemy jej kolejną powieść.




Ilość stron: 536
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka



Za możliwość przeczytania tej książki dziękuję Prószyński i S-ka ;)





© Mrs Black | WS X X X